wtorek, 28 lipca 2015

  • Proso, z którego powstaje kasza jaglana, naturalnie nie zawiera glutenu. Jednak warto nabyć tę kaszę ze sprawdzonego źródła, aby na przykład nie była pakowana na tych samych maszynach, co zboża zawierające gluten.
  • Ja niestety nie jestem fanką tej kaszy. Raz ja jadlam i mialam po niej atak kolki jelitowej. Za drugim podejściem ( no bo taka zdrowa to napewno poprzednie problemy byly po czyms innym; ))) dostalam mega zatrucia i wymiotowalam kasza cala nic , az musialam isc na ostry dyzur bo bym zemdlala nad toaleta. Nie wiem czemu widac moj organizm nie toleruje
  • @zuzik85 prawdopodobnie masz zagrzybione jelita. kasza jaglana jest jednym z pokarmów najmocniej alkalizujących (odkwaszających) w procesie trawienia. każdy z nas ma grzyby w jelicie bo pełnią one tam swoją rolę. jednak ogranizm trzyma je pod kontrolą. w momencie kiedy jelita są stale mocno zakwaszane złym odżywianiem, dochodzi do rozrostu kolonii grzybków. w efekcie czekają nas polipy, a w dalszym stadium rak oraz wiele problemów ze zdrowiem, które na logikę ciężko łączyć z jelitem - migreny, chuśtawki nastroju, kłopoty z cerą, problemy z koncentracją, a w skrajnych stadiach nawet autyzm, schizofrenia, i stwardnienie rozsiane. brzmi może zabawnie jak teoria spiskowa ale poczytaj o leczeniu tych poważnych chorób za pomocą wykluczenia z diety pewnych pokarmów, bo efekty są zaskakujące. grzyby oraz inne pasożyty potrafią 

sobota, 18 lipca 2015

Deportacje, wysiedlenia i wypędzenia jako narzędzie polityki


Na naszych oczach miliony ludzi tracą domy i małe ojczyzny. Jak temu zapobiegać? Jak postępować z imigrantami? Na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy I Międzynarodowej konferencji „Europa wobec wyzwań XXI wieku. Deportacje, wysiedlenia i przymusowe migracje jako nieodłączny element konfliktów zbrojnych i wojen współczesnego świata”. Zorganizowanej w ramach Oświęcimskiego Forum Praw Człowieka.
Do rangi gorzkiego symbolu urasta dziś fakt, że właśnie do Polski przybyły pierwsze grupy uchodźców z Krymu. A przecież nie mamy pewności, czy za nimi nie staną następne, znacznie liczniejsze, uciekające przed wojnami, biedą, prześladowaniami politycznymi czy religijnymi – słowami prof. Ireny Lipowicz, Rzecznika Praw Obywatelskich, rozpoczęło się I Oświęcimskie Forum Praw Człowieka.
Zaproszeni przez prezydenta Oświęcimia wybitni fachowcy z Polski i zagranicy, w tym Rosji, Ukrainy, Litwy, Niemiec, Izraela i Szwecji, zastanawiali się nad przyczynami masowych wędrówek ludów w XX i XXI wieku, a przede wszystkim przymusowych wysiedleń i wypędzeń. Próbowali zarazem odpowiedzieć na pytanie, jak Europa – w tym Polska – powinna reagować na rosnącą falę uchodźców, a także przybierającą na sile emigrację ekonomiczną z różnych zakątków świata.
Zdaniem patronującej Forum Ireny Lipowicz, potrzebna jest refleksja i debata na ten temat. Andrzej Zoll, były Rzecznik Praw Obywatelskich i przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego, zwrócił uwagę, że taka debata prowadzona w cieniu nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, symbolu podeptania wszelkich praw człowieka, nabiera szczególnego znaczenia i wagi.
Dr Alicja Bartuś, która pod auspicjami prezydenta Oświęcimia zorganizowała Forum, przypomniała, że temat konferencji dotyczy wielu mieszkańców ziemi oświęcimskiej, którzy  stracili domy i dorobek życia w efekcie brutalnych działań dwóch totalitarnych reżimów. W latach 1940-1941 Niemcy wysiedlili kilka tysięcy mieszkańców Oświęcimia i okolicznych wiosek, a ich gospodarstwa wyburzyli. Materiału z rozbiórki domów i stodół  użyli do rozbudowy Auschwitz. - Ci, którzy noszą w sobie traumę utraty domu, są wśród nas – podkreśliła dr Bartuś.
Dr Piotr Setkiewicz z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau uświadomił zebranym, że w wyniku przymusowych wysiedleń oraz migracji, na ziemi oświęcimskiej doszło podczas II wojny oraz po niej, do kilkukrotnej całkowitej wymiany ludności – co jest światowym ewenementem.
Prowadzący dyskusję o „Wieku wypędzeń” dyrektor PMAB, dr Piotr Cywiński, pytał, co zrobiono w świecie, by tragedie się nie powtarzały. Przypomniał, że od I wojny Europa próbowała tworzyć i rozwijać instytucje zapobiegające konfliktom, a po II wojnie – stające w obronie praw człowieka, a mimo to wiek XX był wiekiem zbrodni i okrucieństw, a wiek XXI nie zapowiada się lepiej.
Prof. Andrzej Zoll zauważył, że istniejące dziś instytucje, takie jak Unia Europejska czy Trybunał Praw Człowieka, stanowią gigantyczny postęp w stosunku do tego, co było. Jego zdaniem, Europa zbyt mało zrobiła dla Ukrainy i innych krajów, które po rozpadzie Związku Sowieckiego pozostały na orbicie Moskwy. - Chodzi nie tyle o wsparcie ekonomiczne (choć też), co o pomoc w budowaniu demokratycznych instytucji i państwa prawa – stwierdził prof. Zoll. Jego zdaniem największy błąd Europy polegał na tym, że nie wspierała tego typu dążeń w Rosji – i dziś mamy tego bolesne efekty. Przypomniał, że wychodząca z komunizmu Polska mogła liczyć w tym względzie na pomoc dojrzałych demokracji zachodnich. – Dzisiaj dla Ukrainy, Rosji i innych państw Wschodu to my jesteśmy Zachodem – podkreślił profesor Zoll.
Prof. Mariusz Wołos, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego, postawił tezę, że o wiele łatwiej wyjść z komunizmu krajom, które tkwiły w nim krócej. Zastanawiał się, czy w przypadku Rosji i Ukrainy jest to w ogóle możliwe, tym bardziej, że – jak powiedział jeden z rosyjskich historyków – „Rosja jest krajem o nieobliczalnej PRZESZŁOŚCI”, a co dopiero przyszłości.
Poeta i publicysta Taras Woźniak, redaktor naczelny lwowskiego magazynu „Ji”, w sposób niezwykle jasny i wnikliwy, przedstawił sytuację na Ukrainie. Słuchacze  byli zgodni, że powinno być ono pokazane w polskiej telewizji i opublikowane w prasie, bo było arcymistrzowską lekcją myślenia o kraju i rodakach. Taras Woźniak wskazywał, jak złożone jest to państwo, jak bardzo podzielony naród, jak stereotypowo patrzymy na sąsiadów, począwszy od spraw politycznych i mentalnościowych, po religijne. Takiej wiedzy o Ukrainie próżno szukać u polskich analityków.
Pisarz i poeta Piotr Kępiński, od czterech lat mieszkający w Wilnie, zwrócił uwagę, że część Litwinów lęka się, iż Polska postąpi wobec ich kraju jak dziś Rosja wobec Ukrainy. Przekonywał, że bez elementarnej wiedzy o wspólnej historii i demografii, nie zrozumiemy siebie nawzajem.
Dr Aleksander Gurjanow, rosyjski fizyk i historyk, zasłużony badacz represji Związku Sowieckiego wobec Polaków, pracujący w słynnym, dokumentującym zbrodnie komunistyczne Stowarzyszeniu Memoriał, mówił o deportacji ok. 6 mln osób w okresie rządów Stalina. Jego przyjazd do Polski w obecnej sytuacji był dużym wydarzeniem, a zarazem okazją do zadania wielu ważkich pytań o perspektywy i zagrożenia dla tej grupy Rosjan, której marzy się demokratyzacja Rosji i jej uwolnienie od demonów przeszłości.
Michał Sobelman, rzecznik prasowy ambasady Izraela w Warszawie, wspominał swój los - nastolatka z Sosnowca, który od tzw. wojny sześciodniowej (czerwiec 1967 r.) słyszał, że on i rodzina to nie Polacy, a Żydzi. Po Marcu 1968 r. musieli opuścić Polskę z powodu pochodzenia. Zdaniem Michała Sobelmana, wtedy zakończył się 1000-letni okres obecności Żydów na ziemiach polskich: doszło do sojuszu między władzą komunistyczną a społeczeństwem polskim, a którego celem było wygnanie Żydów z Polski.
Pisarz Musa Czachorowski, rzecznik Muftiego RP, w rozmowie m.in. z mieszkającym od lat w Oświęcimiu niemieckim księdzem Manfredem Deselaersem, zmierzył się z pytaniem, czy Europa winna być chrześcijańska, muzułmańska czy - świecka.
Maciej Zaremba Bielawski, jeden z najwybitniejszych szwedzkich publicystów, autor słynnych „Higienistów”, demaskatorskiej książki o eugenice, która wstrząsnęła Szwecją i Europą, fascynująco opowiedział, jak całkowicie homogeniczny i ksenofobiczny naród przyjął w krótkim czasie wielką masę imigrantów, głównie uchodźców. – Kiedy wyemigrowałem do Szwecji w roku 1969, ludzie na ulicach oglądali się za takimi, jak ja, nie wyglądającymi na prawdziwego Szweda. Dzisiaj około 20%. społeczeństwa szwedzkiego stanowią imigranci i ich dzieci. To tak, jakby w Polsce mieszkało 7 milionów imigrantów! – porównał publicysta. Dodał, że – jak wynika z ostatnich badań – poparcie dla przyjmowania uchodźców wcale w Szwecji nie maleje; przeciwnie – rośnie wraz z liczbą uchodźców. Ćwierć wieku temu sprzeciwiało się temu 50% społeczeństwa, a dzisiaj tylko 30%.
To szok, bo na podstawie medialnych doniesień mogłoby się wydawać, że nasila się ksenofobia– skomentował red. Zaremba. Zastrzegł przy tym, że Polska – wzorem całej zachodniej Europy – też będzie się musiała otworzyć na imigrantów. I to dla własnego dobra. – Perspektywy demograficzne są takie, że dosłownie za kilkanaście lat nie będzie miał kto Polakom zmieniać pampersów na starość i płacić na ZUS – mówił obrazowo autor „Higienistów”.
Gabriela Lesser, wieloletnia korespondentka niemieckich mediów w Polsce, wyjaśniła, dlaczego polityka wielokulturowości (multi-kulti), mimo kryzysu i oficjalnego ogłoszenia jej fiaska przez polityków, jednak się sprawdza. – Wymaga ona licznych poprawek, modyfikacji. Chodzi o to, by różne grupy społeczne żyły razem, a nie obok siebie, by nie powstawały etniczne, religijne, czy kulturowe getta. Musimy też wspierać imigrantów w adaptacji do nowych warunków życia, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i mentalnym, psychologicznym, bo dla wielu cudzoziemców pierwszy kontakt z odmienną europejską kulturą i obyczajowością wywołuje wstrząs – podkreśliła dziennikarka. Zwróciła przy tym uwagę, że  określenie „Niemiec” nie ma zabarwienia etnicznego. –To po prostu ktoś, kto ma niemiecki paszport. A otrzymuje go ten, kto odpowiednio długo w Niemczech mieszka, płaci podatki i zda test z historii oraz języka – wyjaśniła red. Lesser.
Świadczy o tym choćby olbrzymia fala emigracji. Wielu, zwłaszcza młodych i ambitnych ludzi, deklaruje chęć opuszczenia Polski przy najbliższej okazji. Co gorsza, bardzo wielu wyjeżdża – przyznał gospodarz Forum Janusz Chwierut, p.f. prezydenta miasta. Jego zdaniem, wszyscy powinniśmy zadbać o to, by Polska była atrakcyjnym krajem, a jednocześnie – by powstał atrakcyjny model Polaka. Z badań wynika bowiem, że wielu emigrantów nie chce wracać do Polski nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale i kulturowych.
– Na podstawie prostych porównań z Zachodem uważają Polskę za kraj zamknięty, zaściankowy, patologiczne zapatrzony w przeszłość, budujący swą tożsamość na bitwach sprzed wielu wieków, przegranych wojnach i powstaniach  – komentował red. Krzemiński. Dodał przy tym, że od  czasu nastania światowego kryzysu ekonomicznego we wszystkich krajach Europy nasiliły się tendencje i ruchy nacjonalistyczne, ksenofobiczne. Od nas zależy, czy Polska podąży tą utartą ścieżką, wiodącą do kolejnej katastrofy, czy też spojrzy w przyszłość – i „będzie potrafiła śnić europejski sen”, odmienny od „amerykańskiego snu”, a także – od „snu Putina”.
Świat jest dziś zupełnie inaczej urządzony. Stoimy u progu wielkiej imigracji, stajemy się krajem zamożnym i nieuchronnie cudzoziemcy do nas ściągną. Są nam zresztą bardzo potrzebni – mówił dziennikarz „Polityki”.
Dr Joanna Talewicz-Kwiatkowska ze Stowarzyszenia Romów zauważyła, że polscy obywatele chętnie korzystają z dobrodziejstwa otwartości innych krajów,  a kiedy inni przyjeżdżają do nas – mamy problem. – Prawo jest u nas takie, jak w innych dojrzałych demokracjach europejskich, ale mentalnie wiele nas od nich dzieli. Większość z nas akceptuje innych pod warunkiem, że są… tacy sami jak my – zwróciła uwagę ekspertka.

piątek, 17 lipca 2015

Znacie Historię Polski? Bo ja chyba nie...kiedy to tu czytam

http://www.1917.net.pl/node/2083


Jakąż to "wolność", "granice", "moc" i "szacunek" dał mieszkańcom II RP Piłsudski?!

Wolność - Obóz koncentracyjny i tortury dla przeciwników politycznych w Berezie Kartuskiej 


Granice - wewnątrz których żyli pozbawieni praw do swojego języka, poddani przymusowej polonizacji Białorusini i Ukraińcy


Moc - Siłę policyjnej pałki naprzeciw żądaniom ludzi pracy 


Szacunek - dla gardzenia człowiekiem w imię i interesów elit, nieliczenie się z ludzkim życiem "aby tylko było mniej bolszewików"

Dla wszystkich zwolenników mordowania dla zysku, Piłsudski nadal pozostaje wzorem do naśladowania. Dopóki istnieć będzie kapitalizm, zbrodniarz wciąż będzie nazywany "mężem stanu".  
Naszym zadaniem jest odkłamanie chorobliwych mitów na rzecz prawdy historycznej i nazwania rzeczy po imieniu. Motorem postępu jest prawda a nie kłamstwo

Redakcja WR 


 
Polski obóz koncentracyjny - Bereza Kartuska


„Miejsce odosobnienia” w Berezie Kartuskiej utworzone zostało w 1934 r., po zabójstwie ministra Pierackiego. Inspiracją stała się wizyta w Polsce Hermanna Goeringa, który zachwalał obóz w Dachau. Nie jest tajemnicą, że ówczesny premier – prof. Leon Kozłowski – podziwiał niemieckich i włoskich faszystów. Jednak zgodę na utworzenie obozu wyraził osobiście Józef Piłsudski.
Na miejsce obozu wybrano dawne więzienie carskie na Polesiu, w rejonie ubogim i odciętym od świata. Jednak wieści o tym, co się tam dzieje, rozprzestrzeniały się szybko. Kierowano tam osoby „zagrażające spokojowi i bezpieczeństwu publicznemu”, czyli więźniów politycznych. Choć pierwszymi więźniami byli członkowie prawicowego ONR, to już w 1936 r. ponad 90 proc. więzionych stanowili komuniści. Nadzór nad obozem sprawował pułkownik Wacław Kostek-Biernacki – szerzej znany jako „Kostka-Wieszatiel”.



Samuel Podhajecki tak wspomina „przywitanie” w Berezie: „Każdy rozkaz musi być wykonywany przez aresztowanego szybko i ochoczo. To znaczy – dodaje Pytel – że przez cały czas pobytu w obozie nie wolno aresztowanemu nawet trzech kroków zrobić zwykłym krokiem. Zawsze musicie biegać. (…) My wam pokażemy w Berezie amerykańskie tempo. Niewykonanie rozkazu zostanie przełamane siłą, a nawet użyciem broni. Bici i tak będziecie – komentuje ochrypłym głosem Pytel – ale biada temu, kto się nam przeciwstawi”. „Nad gruźlikiem Krupką, który odsiedział już pięć lat w polskich więzieniach, rozbestwiony Świerkowski tak długo się znęcał, aż Krupka zemdlał. Wówczas jedną ręką chwycił go za włosy i głową uderzał w cementową posadzkę, drugą zaś bił w kark. Tak, s... – wykrzykiwał Świerkowski dziko – będę was cucił, gdy będziecie mdleć!”


Jak wyglądał rozkład dnia w Berezie?


Pobudka następowała o czwartej rano. Śniadanie składało się z kawy zbożowej i 400 gramów czarnego chleba. „Gimnastyka” trwała od godziny 6.30 do 11.. Obiad, podawany o 12. – była to porcja gorącego płynu i ziemniaków bez tłuszczu. Następnie znów praca do godziny 17., potem kolacja – kawa zbożowa lub żur. Więźniowie wciąż byli głodni, nie mieli paczek od rodzin ani możliwości widzenia się z nimi. O 18.30 rozpoczynano przygotowania do „snu”. W nocy dokonywano „rewizji”. Więźniowie musieli rozebrać się do naga i przebiec do jednej z sal między szpalerem policjantów, którzy bili ich pałkami. Przeszukiwano wówczas cele. Jedynymi ubraniami więźniów były te, w których ich aresztowano. Ubrania te szybko się niszczyły i potwornie śmierdziały. Więźniom nie dawano się nawet załatwiać, cierpieli ciągły ból z powodu niewypróżnionych żołądków.


O pozwolenie na drobne czynności, takie jak wytarcie nosa, trzeba było prosić policjantów. „Wywijając pałą Pytel krzyczy: – Nic wam nie wolno robić z własnej inicjatywy, dranie, nawet myśleć...”


„Gimnastyka”, prowadzona przez policjantów lub więźniów kryminalnych, polegała na wielogodzinnym bieganiu, padaniu i czołganiu się, bez przerw – często w miejscach, w których z latryn wypływały nieczystości. Tych, którzy nie wytrzymywali tempa ćwiczeń, bito. „Próchniewicz, Pytel, starszy przodownik i »Garbaty« aspirant raz za razem wyciągali kogoś z szeregu i bili. Przy takiej gimnastyce Próchniewicz tratował nogami tow. Germaniskiego z Wilna, zamordowanego potem 9 maja, grzmocił pięściami w plecy gruźlika Princa, bił po twarzy siwego jak gołąb Edmunda Cedlera, kandydata robotniczego na senatora z Zagłębia Dąbrowskiego, pastwił się nad młodziutkim Czaplickim z Kielc i dziesiątkom z nas odbił nerki i płuca.” Opornych kierowano do specjalnej grupy, zwanej „podchorążówką” – ćwiczyła ona w pracowni betoniarskiej, gdzie tumany betonowego pyłu, zalegającego podłogę 5-centymetrową warstwą, uniemożliwiały oddychanie.


Z kolei praca polegała na czyszczeniu kibli – zwykle gołymi rękami, których nie pozwalano myć przed posiłkiem. Więźniowie musieli wykopywać, a potem zakopywać rowy, przenosić bez sensu kamienie z jednego miejsca w drugie itp. Tych, którzy zasłabli, bito pałkami.


Czy to byli wogóle ludzie? Się pytam...

http://www.tvn24.pl/wroclaw,44/wyjeli-czaszke-z-grobu-i-biegali-z-nia-po-wsi-historia-znikania-cmentarza-w-miedziance,483815.html

"Wyjęli czaszkę z grobu i biegali z nią po wsi". Historia znikania cmentarza w Miedziance


Bóg, Honor, Ojczyzna..