(...)Wróciwszy do mieszkania, leśniczy bardziej wyczuł niż spostrzegł jakąś zmianę. Podejrzliwie obejrzał wszystkie kąty. Wszędzie panował porządek, tylko że ktoś niespostrzeżenie odwiedził jego mieszkanie i potrącił choinkę.
Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z piernika.
- Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej. Delikatnie wziął piernik do ręki. Oby twoje serce było wielkie - błysnął lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka.
Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni. - To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. - Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie
Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był zmęczony i głodny. Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy...(cdn.)
***********************
Pogrzeb był jednak dopiero wczoraj.
Nie mogę się po nim pozbierać. Różne myśli i wspomnienia przesuwają się w mojej głowie. Szliśmy w kondukcie żałobnym dla mnie nieskończenie długo przez całą dużą miejscowość, męcząco bardzo. W kościele ciągle w czasie żałobnej mszy i ceremonii pogrzebowej, w mojej głowie był obraz szkoły i młodego człowieka który za mną siedział w ławce za mną w środkowym rzędzie. W tym bocznym rzędzie ławek koło kaflowego pieca siedziała Marysia jego późniejsza żona , a przede mną w ławce Franek, dwudziestolatek cały w blond lokach, późniejszy mój Mąż też już nie żyje od 2002 roku. Jacy młodzi wówczas jeszcze byliśmy. A to technikum było wieczorowe i nie mieliśmy najlepszy start życiowy i trudne bardzo były te nasze warunki w pracy, i w szkole. Ja to jeszcze miałam dobrze, bo i pracę i szkołę miałam na miejscu zamieszkania. Ale inni musieli dojeżdżać do pracy i do szkoły, tak jak Ten którego chowaliśmy.84 lat to już naprawdę sędziwy wiek jakiego się doczekał. Szkoda że te ostatnie lata takie niefajne dla niego i jego Żony przede wszystkim były, bo demencja i jeszcze inne choróbska mu dokuczały. Oglądałyśmy zdjęcie na tej stypie z naszej szkolnej wycieczki w Tatry, w których to ja jako 16stlatka, w sandałkach i krótkich spodeńkach jakoś szczęśliwie zaliczyłam Zawrat, he he. Ech...
A jednak życie idzie dalej utartym torem i pranie przed chwileczką powiesiłam a na dworze pięknie świeci słońce..ot życie...
Dolna gałąź drzewka kołysała się jeszcze, przyozdobiona wielkim sercem z piernika.
- Kto go tu powiesił? - zdziwił się leśniczy, podchodząc bliżej. Delikatnie wziął piernik do ręki. Oby twoje serce było wielkie - błysnął lukrowy napis na boku czekoladowego serduszka.
Ze wzruszenia mężczyzna wypuścił piernik z dłoni. - To na pewno dzieci piekarza go przyniosły - domyślił się wreszcie. - Kochane dzieciaki, pamiętały o mnie
Zasiadł do kolacji. Dopiero w tym momencie poczuł, jak bardzo był zmęczony i głodny. Barszcz z grzybami, chociaż może nie najlepiej przyrządzony, smakował mu jak rzadko kiedy...(cdn.)
***********************
Pogrzeb był jednak dopiero wczoraj.
Nie mogę się po nim pozbierać. Różne myśli i wspomnienia przesuwają się w mojej głowie. Szliśmy w kondukcie żałobnym dla mnie nieskończenie długo przez całą dużą miejscowość, męcząco bardzo. W kościele ciągle w czasie żałobnej mszy i ceremonii pogrzebowej, w mojej głowie był obraz szkoły i młodego człowieka który za mną siedział w ławce za mną w środkowym rzędzie. W tym bocznym rzędzie ławek koło kaflowego pieca siedziała Marysia jego późniejsza żona , a przede mną w ławce Franek, dwudziestolatek cały w blond lokach, późniejszy mój Mąż też już nie żyje od 2002 roku. Jacy młodzi wówczas jeszcze byliśmy. A to technikum było wieczorowe i nie mieliśmy najlepszy start życiowy i trudne bardzo były te nasze warunki w pracy, i w szkole. Ja to jeszcze miałam dobrze, bo i pracę i szkołę miałam na miejscu zamieszkania. Ale inni musieli dojeżdżać do pracy i do szkoły, tak jak Ten którego chowaliśmy.84 lat to już naprawdę sędziwy wiek jakiego się doczekał. Szkoda że te ostatnie lata takie niefajne dla niego i jego Żony przede wszystkim były, bo demencja i jeszcze inne choróbska mu dokuczały. Oglądałyśmy zdjęcie na tej stypie z naszej szkolnej wycieczki w Tatry, w których to ja jako 16stlatka, w sandałkach i krótkich spodeńkach jakoś szczęśliwie zaliczyłam Zawrat, he he. Ech...
A jednak życie idzie dalej utartym torem i pranie przed chwileczką powiesiłam a na dworze pięknie świeci słońce..ot życie...
... wspominaj, popłacz ... tak trzeba ... a co do lasu, to kilka dni temu widziałem pięciu jeleni ... i to zaraz na skraju lasu ... piękne zwierzęta ... pranie pewnie zebrałaś ... to teraz "siup nura w pióra" i głęboko oddychaj, nóżki lekko w górze by odpoczęły ... pozdrawiam ... :)
OdpowiedzUsuńTeraz tej leśnej zwierzyny coraz to więcej,chyba od kiedy mięsa na kartki nie ma. Kiedyś ani jednego dzika w naszych lasach nie było , nie to co teraz. Istna plaga. Żadne tam nóżki w górę Andrzeju. Dziś palę w kotłowni, bo jakoś kiedy się tak nierówno pali ten dom jest mocno wychłodzony, pomimo dodatnich temperatur na zewnątrz. Rano na termometrze tu w korytarzu na piętrze miałam 14 stopni. Pozdrawiam serdecznie-;)
UsuńZostają wspomnienia. Tylko dobre dopuszczać, oby ich było jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńU nas dzisiaj też było słonecznie. Oczywiście wykorzystałam to, wywietrzyłam pościel na tarasie. Zrobiłam też ręczną, drobną przepierkę, i sweterki wyschły w słońcu i wietrze. A wkrótce już zacznie przybywać dnia :) Pozdrawiam Uluś :))
Ale to musi być okazja do wspomnień. Bywają także mniej miłe kiedy czasem cos niemiłego się wydarzy wówczas wychodzą demony z przeszłości które jedynie tylko pozornie śpią. Rzeczywiście jak na grudzień to pogoda na suszenie prania tak często się nie przytrafia. Ja takiej nie za bardzo jakoś z przeszłości pamiętam Aniu. Jak na razie jednak dnie coraz to krótsze. Buziaki serdeczne-;)
Usuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńOj te wspomnienia. Są z nami przez całe życie i wystarczy chwila, zamyślenie i pojawiają się jak żywe.Pozdrawiam.
Na co dzień wspomnieniami jakoś nie żyję. Bo za bardzo interesuje mnie jednak to co teraz. Pozdrawiam cieplutko-;)
OdpowiedzUsuń