sobota, 5 grudnia 2015
Znalazłam w sieci jutro ciąg dalszy...
http://adonai.pl/opowiadania/duchowe/?id=4
Bożonarodzeniowy dar
Czerwona tarcza słońca coraz szybciej chyliła się ku zachodowi.
Ostatnie długie promienie przetykały łagodnie czuby najwyższych sosen, wzniecając kręgi iskier w napotkanych pojedynczych płatkach śniegu.
Dobiegał końca kolejny, mroźny grudniowy dzień.
Na skraju niewielkiej świerkowej polany tkwił nieruchomo samotny człowiek.
Zamyślonym wzrokiem błądził po obsypanych świeżym śnieżnym pierzem drzewach, jak gdyby czegoś jeszcze poszukiwał.
Tuż za nim, na starych drewnianych saneczkach, leżała ścięta przeszło godzinę temu mała choinka na święta.
Nic nie mąciło przedwieczornej ciszy, nawet urwis-wiatr z rzadka tylko potrącał tę czy inną gałązkę.
- Najwyższy czas wracać już do domu - pomyślał samotny człowiek.
Było już naprawdę późno.
Zdecydował się nie wracać tą samą drogą co zawsze, tylko wybrał mniej wygodny skrót przez sosnowy zagajnik.
Dokuczało mu zmęczenie i niewiele go obchodziły pierwsze płatki śniegu, które niebawem poczęły wirować w powietrzu.
Odetchnął za to z ulgą, kiedy doleciało go znajome naszczekiwanie psów, a później zamajaczyły tuż przed nim - niczym wielkie śnieżne grzyby - wtulone w grudniową noc domki rodzinnej wioski.
W każdym z nich paliło się światło, rozlegały się krzyki zachwyconych dzieci, raz nawet poczuł zapach przyrządzonej świątecznej ryby.
Tylko ostatni domek mocno odróżniał się od pozostałych:
nienaturalnie cichy, mroczny, jakiś nieswój - nawet dróżkę prowadzącą do drzwi zdążył przysypać świeży śnieg.
cdn..
*************
Już godzina po północy. Głowa mnie cos boli. Byłam w szpitalu u Brata i pewnie dlatego jeszcze nie śpię.
Ale nie o chorobie pisać tu będę. wszak Mikołaja mamy dziś wigilię.
Skoro tak trudno o świąteczny nastrój w życiu to trzeba go tu choć na blogu wyczarować i dlatego dziś to opowiadanie, a ja idę spać...bo to już chyba najwyższy czas..
*************
Już godzina po północy. Głowa mnie cos boli. Byłam w szpitalu u Brata i pewnie dlatego jeszcze nie śpię.
Ale nie o chorobie pisać tu będę. wszak Mikołaja mamy dziś wigilię.
Skoro tak trudno o świąteczny nastrój w życiu to trzeba go tu choć na blogu wyczarować i dlatego dziś to opowiadanie, a ja idę spać...bo to już chyba najwyższy czas..
A ja właśnie się obudziłam :-)))
OdpowiedzUsuńI życzę Ci pięknej, radosnej soboty Uleczko.
I żeby Cie nic nie bolało - ani ciało ani dusza.
Uśmiecham się do Ciebie przy swojej pierwszej kawie.
I przytulam jak zawsze.:-)
O piątej to ja jeszcze wskoczyłam pod kołderkę . Słoneczko za oknem prawie wiosna . Zobaczę co dzień przyniesie. Wzajemnie się chętnie do Ciebie przytulam -;)
UsuńWitaj ,zawsze coś miłego i ciekawego znajdę na Twoim blogu.Lubię tutaj zagladac ,choć dopiero od niedawna.
OdpowiedzUsuńMyślę ,że Mikołaj będzie dla Ciebie łaskawy i obdaruje Cię uśmiechem i serdecznością bliskich bo to jest najważniejsze.I do tego jakaś dobra perfumka wirtualna ode mnie.
Pozdrawiam serdecznie .
Moi bliscy tak zajęci własnymi rodzinami że wybaczam im zresztą że dziś o mnie raczej pamiętać nie będą. Teraz najważniejsze są przecież dla Mikołaja najmłodsi którzy już na ten dzień zawsze czekają. A pachnidła lubię i te stare używam wlewając po trochę do wody albo do kąpieli, albo nawet do zmywania podłóg. Pachnie mi potem cały dom. Pozdrawiam Liiviia-;)
Usuń... nieciekawie się sobota zaczyna ... źle spałem, boli głowa i oczy ... i pan komputer nawala ... oj źle, źle ... pozdrawiam ... :)
OdpowiedzUsuńCo się tak nieciekawie zaczyna, mam nadzieje dla Ciebie, ze się naprawi ten dzień bo nie zawsze co się źle zaczyna źle się kończy. Serdecznie Ci współczuję Andrzeju i mocno Cię przytulam-;)
OdpowiedzUsuńNo to czekam na ciąg dalszy :) Pogoda u nas jesienna, wiatr wieje, sztorm nad morzem :( Pozdrawiam- Livia
OdpowiedzUsuńU nas za to piękna słoneczna pogoda, ale i tak w domu zimno i palić trzeba. .Pozdrawiam Livia serdecznie-;)
OdpowiedzUsuń