Depresja starcza – leczenie
W leczeniu depresji starczej szczególnie duże znacznie ma kontakt chorego z otoczeniem. U osób starszych przygnębienie i apatia wynika najczęściej z poczucia samotności i opuszczenia, dlatego tak ważne jest stałe okazywanie im zainteresowania.Jeśli u bliskiej nam osoby podejrzewamy symptomy depresji, postarajmy się w porę zareagować, np. poprzez częstsze odwiedziny, regularne telefonowanie, oferowanie swojej pomocy przy zrobieniu zakupów czy sprzątaniu. Podczas rozmowy cierpliwie słuchajmy, co rodzice lub dziadkowie mają nam do przekazania. Jednocześnie zachęcajmy ich do zwiększonej aktywności – spotykania się ze znajomymi, spacerowania, uprawiania sportu. O ile to możliwe, zainteresujmy ich np. uprawą ogródka lub czytaniem książek. W przebiegu łagodnej depresji starczej te z pozoru proste czynności mogą przywrócić starszej osobie chęć do życia i poczucie bycia potrzebnym.
W przypadku cięższej depresji skuteczne leczenie wymaga zastosowania środków farmakologicznych. Z osobę starszą należy pójść do specjalisty (najlepiej psychiatry), który po przeprowadzeniu wywiadu przepisze odpowiednie leki z grupy antydepresantów. Zawarte w nich substancje wyrównują poziom neuroprzekaźników w mózgu, wpływając tym samym na polepszenie samopoczucia. Trzeba jednak pamiętać, że terapia farmakologiczna nie zastąpi prawdziwej, międzyludzkiej relacji. Aby efekty leczenia były trwałe, należy poświęcać choremu więcej uwagi i pozostawać z nim w regularnym kontakcie.
http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/choroby-psychiczne/depresja-starcza-objawy-przyczyny-leczenie_43460.html
... zamknij ten komputer, weź piwo, usiądź pod gruszą ... daj sobie spokój, nie stwarzaj sobie problemów ... ja kiedyś też tak miałem ... kumple mnie op. .... i mnie wyleczyli ... przyznaję, straszne to jest ... ale tylko samemu można dać sobie radę ... tego Ci serdecznie życzę ... :)
OdpowiedzUsuńAndrzeju to potem do pogadania pod tą gruszą z tym piwem jedynie żółwie(bardzo rozmowne hehe) i kotka mi pozostanie, jak i jeszcze tu sobie ,,pogadać" nie powinnam. Dziś dobrze spałam, a to już jest coś. To że się tu publicznie zastanawiam nad tym co się ze mną dzieje, to może i komuś pomoże i zastanowi się nad swoim postępowaniem w codziennym życiu wobec i wśród innych bliskich mu osób.
UsuńTakie izolowanie osób starszych potem do takich sytuacji prowadzi.(odgrodzenie się płotem chociażby, tak jak tu u mnie) Miłego dnia Przyjacielu, i serdecznie Ci dziękuję za to ze jesteś-;)
Uleczko ,mam nadzieję ,że to nie depresja ,a tylko chwilowe załamanie.Tak jak załamanie pogody.A po burzy wstaje słońce...
OdpowiedzUsuńPodchodż filozoficznie do problemu , z dystansem i spokojnie ...wszystko mija .
Dla mnie najgorsza byłaby ta furtka do ogrodu.Ale może synowa zrobiła to z bezmyślności?
Mój poprzednik w komentarzu radzi piwko.Czemu nie? Tylko miło by było wypić je w towarzystwie.
PS.Depresja jest straszną i ciężką chorobą.Potrafi zrujnować psychikę .Wiem coś o tym bo bliska mi osoba właśnie na nią cierpi.
Serdecznie pozdrawiam z Krakowa .
Jaka furtka Liiviia. Bez furtki. Odgrodzenie całkowite. Nie rozumiem tego i nikt to chyba nie rozumie bo to chore. Uczę się żyć w tej izolacji od moich małych Wnuków już przez lata całe bo zgodliwy i zanadto tolerancyjny ze mnie człowiek. Ale przecież tylko człowiekiem jestem i najwidoczniej przelała się już ta miara bo żal mam do mojego Syna przede wszystkim. Ja się cieszę że to jest zgodne stado tam u nich przenigdy im się do niczego nie wtrącałam . Liże tę ranę i z czasem może mi przejdzie. A ponieważ to jeszcze mam i ten problem z moim chorym bratem , najwidoczniej to jednak za dużo jak na psychikę niemłodej przecież już osoby. Liiviia serdecznie Ci dziękuję za ten komentarz i serdecznie Cię pozdrawiam-;)
OdpowiedzUsuń-- witaj kochana... to nie żadna depresja starcza, to po prostu patrzenie trzeźwym okiem na rzeczywistość, która Cię otacza... pojeździłaś, pozwiedzałaś, poobserwowałaś i... trzeba wrócić do pustych ścian,do codzienności... teraz to się będziesz ze mnie śmiała,bo powiem, że miewam podobne chwile... tak, tak... a przecież; mam rodzinę , mam pracę, gwarno, wesoło, tylko czasem tak w środku czegoś brak i nawet wiem czego, brak kogoś, komu można zaufać, zwierzyć się,szczerze porozmawiać, poradzić się i to wszystko by było takie zupełnie bezinteresowne... ech nierealne, zatem uciekłam w pracę, może nie za dwoje, ale na pewno ponad normę, wieczorem jestem tak zmęczona, że zasypiam jak dziecko, nawet nie mam siły pomyśleć.. a piwko?, czasem dobre, tylko, żeby się nie rozczulać nad nim i nad swoim losem...
OdpowiedzUsuńgłowa do góry, przecież wiesz, że
"nie ma na Ziemi sytuacji bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka…to otwiera okno
odetchnij popatrz"
- :)
-- oj przepraszam, że mnie tak poniosło z tym pisaniem...
Masz rację Alu. Wiedziałam że kto jak kto ale Ty mnie zrozumiesz. Dziękuję Ci za ten komentarz. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i zdrowia i oby Ci los okazał się bardziej łaskawy tego z serca Ci życzę. Buziaki serdeczne-;)
UsuńWynajmowałam rodzinie syna mieszkanie, robiłam opłaty, wspierałam finansowo na początku ich wspólnej drogi. Dawałam serce na dłoni, tylko synowa nie potrzebowała tego mojego serca. Wnuczki małe, mieszkające wówczas w sąsiednim bloku podglądałam z daleka, bo syn nie mógł ich zabrać do mnie. Wyłam z bólu nocami. Wiem jak to jest. Dlatego Uleczko zachęcam : nie poddawaj się, szkoda życia, ciesz się, że młodzi są spokojną rodziną. Syn nie ma wiele możliwości, niestety. Za cenę przeforsowania ogrodzenia straciłby spokój w domu. A to jeszcze bardziej by Cię bolało.
OdpowiedzUsuńSynowa też kiedyś będzie babcią......
Przytulam Cię, kochana, pogoń od siebie złe myśli, my tutaj pospołu jesteśmy z Tobą :)
Przecież się z tego od zawsze cieszę i tylko dlatego tak trwam jak mysz pod miotłą Aniu. Ale z tą furtką to jednak nie potrafię się pogodzić. Przez mój ogród od zawsze Oni przecież także sobie drogę od zawsze skracają w tym prawie cała Rodzina mojej Synowej bo po przeciwnej stronie mojej ulicy szwagier i siostra Synowej budują dom. Chodzą sobie tu tam i z powrotem a ja jeszcze nigdy nic nie powiedziałam bo mi to tez prawdę mówiąc nie przeszkadza. Machamy do siebie przyjaźnie i tyle. Szokuje mnie ta niechęć do mnie Osoby do której od zawsze jestem pokojowo nastawiona, ale jakoś z tym żyję. Boli mnie to że mnie tak oddzielają od możliwości kontaktowania się poza oczywiście większymi uroczystościami, w których uczestniczę bo to tak wypada. Ale jestem jedynie tam tolerowanym z konieczności gościem i zawsze tylko Syn mnie tam do nich zaprasza. A w drzwiach ich domu też tylko zawsze Syn a nigdy nie razem z Żoną. Także do mnie zawsze jak już to tylko Syn przychodzi i to bez Wnuków w pojedynkę. Synową jedynie czasem w moje urodziny przez chwilkę tu goszczę bo ma wymówkę tą że też w tym dniu ma urodziny. No to teraz będę miała na nowo hehe bo jak ktoś z rodziny albo ze znajomych Synowej to przeczyta, awantura zagwarantowana. Ale mam to już w nosie. Czasem człowiek wyżalić się musi bo się udusi. Pozdrawiam Aniu a wiem przecież że kto jak kto ale Ty po tym co sama przeżyłaś najlepiej mnie zrozumiesz. Pozdrawiam i uściski serdeczne-;)0
OdpowiedzUsuńWitaj Uleczko . Od jakiegoś czasu czytam Twoje wpisy na blogu i mogę śmiało stwierdzić ,że jesteś wspaniałą osobą .Ten świat tak jest urządzony , że są ludzie mądrzy i głupi . Ty dalej bądź sobą , uśmiechaj się życzliwie do świata i ludzi i korzystaj z życia . Czasami trzeba napić się piwka , Andrzej dobrze radzi :) Sama jestem mamą , mam dorosłe córki i wiem co czujesz . Małe dzieci mały kłopot , duże dzieci , duży kłopot . Bardzo mądre te stare przysłowia . Czasami trzeba tylko odrobinę chęci ludzi i po problemie .Życzę rodzinnego ocieplenia i więcej słoneczka w prywatnej pogodzie .Pozdrawiam bardzo ciepło i serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Panią która zasłania się anonimem i wystawia mi tak pochlebną opinię. Ach dziękuję serdecznie, chociaż naprawdę do Anioła to mi bardzo daleko, jednak przyznaję, że jestem bardzo pokojowo nastawioną kobietą uciekającą zawsze gdzie pieprz rośnie jak tylko widzi jakies wiszące w powietrzu konflikty których fizycznie i psychicznie nie wytrzymuję.
OdpowiedzUsuńGdybym miała chociaż czasem jakieś wsparcie w kimś u mojego boku, pewnie wszystko wyglądałoby inaczej. Ale w chwili konfliktowej jak w tej bajce wszyscy bardzo by chcieli i mnie w osobności wspierają, ale jak mają stanąć- chociażby w mojej obronie- to zawsze wynajdują jakąś wymówkę, i zostaję ostatecznie sama jak ten palec na placu problemów.. Pozdrawiam serdecznie-;)
To z pewnością nie to, Uleczko. Po prostu ogarnął Cię smutek, który nie chce odejść.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, zobaczysz.
Przytulam jak zwykle serdecznie.
:-)
Mam trochę pod tym względem moje obawy Stokrotko. Może i smutek także, ale obym się myliła. Przytulam się bardzo chętnie Stokrotko. Szkoda że tylko wirtualnie. Buziaczki-;)
OdpowiedzUsuńNo niestety, tak to wygląda w tradycyjnych rodzinach, ludzie najpierw ciułają na ślub, potem ciułają na życie, potem zaczynają obsikiwać swój ten, żeby im go kto nie zabrał. Czasem przykro mi, że nie mam tradycyjnej rodziny, a czasem .. nawet częściej .. wiem, że moje koleżanki mogą być na starość jeszcze bardziej samotne niż ja będę.
OdpowiedzUsuńSposób na ten smutek to robienie czegoś zupełnie nowego z nowymi ludźmi. Ciocia mojego taty, leciwa już dama, została Świadkiem Jehowy i to jej daje dużo siły. Okazało się bowiem, że świadkowie bardziej się nią interesują niż krewna, która po niej dostanie mieszkanie. Organizują często spotkania, pomagają sobie nawzajem, podwożą ją gdzie trzeba, załatwiają sanatoria. Może ktoś tam będzie prychał, ale ja mówię - czemu nie? Trzeba iść tam, gdzie cię chcą :) Głowa do góry, kochana.
Tak w tym Świadkowie Jehowy są lepsi od Katolików. Tam o siebie nawzajem dbają. Młodym pracę załatwiają, i w ten sposób ciągną do siebie ludzi. Moja znajoma zawsze mówiła ,,głowa do góry, nawet jak szyja nieumyta. Pozdrawiam Cynia i dziękuję ślicznie za komentarz i za to ze mnie nie zapomniałaś. Buziaki serdeczne-;)
OdpowiedzUsuńNie zapomniałam, nie zapomniałam, po prostu sama jestem w czarnej dupie, a wiadomo, jak się człowiek nad sobą użala to jest skoncentrowany na swoich czterech literach. Wiem, że nie mam co rozpaczać ... ale jednak żal zainwestowanych emocji. Nie poddam się, odbiję go jeszcze, a co! :D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja Cię cynia rozumiem ale po moich doświadczeniach po tym wszystkim bo w końcu miałam co chciałam a wiesz Ty co. Może to wszystko byłoby mi zaoszczędzone i może lepiej ale pewnie inaczej potoczyłoby się moje potem naprawdę niełatwe delikatnie powiedziane życie..
OdpowiedzUsuń