A dr hab. Stanisław Zerko, historyk z Instytutu Zachodniego w Poznaniu jest zdania: Niemała cześć Polaków uważna, że w
historii naszego narodu należy szukać jedynie powodów do chwały i dumy. Taka postawa trąci nacjonalizmem i niezbyt dobrze świadczy o inteligencji lub uczciwości tych, którym jest ona bliska. Historia jest piekielnie ciekawa właśnie dlatego, że jest niezmiernie skomplikowana. Są strony jasne i ciemne, ale na ogól przeważają barwy średnie. Taka też jest historia Polski i Polaków. Czuję się niekiedy mocno skonfundowany, gdy widzę, jak w imię fałszywie pojętego patriotyzmu nawet niektórzy koledzy, profesjonaliści jakkolwiek by było, naruszając etykę zawodu historyka, występują w roli bardziej adwokata niż uczonego starającego się dociec prawdy.
Prof. Jacek Trznadel, historyk literatury polskiej jest zdania: można upowszechniać postawy patriotyzmu i zaangażowania w naszych powstaniach, ale mało się mówi o mierzeniu sil na zamiary. Pytanie, czy rachunek strat i zysków nie powinien powstrzymać tych odruchów, pada rzadko. Np. po powstaniu styczniowym zysk był niewielki, ofiar bardzo dużo, zaborca zaś odbierał prawa własności polskiej na kresach i zasięg polskiej cywilizacji się zmniejszył. Również po powstaniu warszawskim rachunek strat jest niewymierny, a z zysków pozostał tylko wzór patriotyzmu. Jeszcze w czasie powstania gen. Bor-Komorowski rozważał możliwość poddania się, ale Rosjanie podjęli akcje zrzucania drobnej pomocy, żywności, amunicji, bo im było na rękę, aby walka trwała jak najdłużej. Wódz naczelny gen. Sosnowski nie był zwolennikiem powstania, ostrzegał też przed frontalnym atakiem na Monte Casino, które notabene nie zostało nigdy zdobyte. Ofiara polskiego żołnierza była nadaremna i Londyn miał tego świadomość. Myślę, że 99% Polaków sądzi, że zdobyliśmy Monte Casino, tymczasem niemieccy komandosi po jakimś czasie sami się wycofali, czego dowiódł nieżyjący już prof. Paweł Wieczorkiewicz..
Znalezione w sieci
Ula, widzę, że Ty kochasz grzebać w historii, ja nie. Przeczytam i zapominam. Nigdy nie byłam miłośniczką historii, uczyłam się tylko tyle ile musiałam, żeby zaliczyć w szkole.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Coś każdy lubi Azalia. A nasza przeszłość to przecież także Historia. Grzebać to lubię tu w sieci. I zawsze coś dla mnie ciekawego znajduję. Wklejam, bo myślę że może nie tylko mnie ,to co warte przeczytania, także kogoś jeszcze poza mną zainteresuje.Myślę, że to wspaniale, że wszyscy mamy te swoje zainteresowania różniące się od siebie. A uczenia dzieci bajek zamiast prawdy historycznej, jest głupie moim zdaniem i niebezpieczne zarazem ,i zgadzam się tu z autorem tego artykułu. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńGdybym nawet chciała dociekać skąd, jak i dlaczego, to i tak byłaby prawda oficjalna, ogólna, a nie dotycząca pojedynczego człowieka, rodziny... a ta inna mnie już przestała aż tak bardzo interesować, gdy już i ja powolutku przechodzę do historii.
OdpowiedzUsuńUla, nie wiem w sumie o czym artykuł, tylko mgliście, jak mgliście widzę.... Tekst zlewa mi się w jedno. Komentując zasugerowałam się Azalią, bo ze mną podobnie o tyle, że lubię historię, pamiętam, ale nie rozgrzebuję, bo to byłoby tak, że gdyby nie przeciwności losu, historii itd., to dziś byłabym w Samarkandzie? Na Syberii? E, pewnie w ogóle by mnie nie było! Nina
Podziwiam Cię Nina Ze pomimo trudności w czytaniu tu jednak komentujesz. Cenię to sobie potrójnie. Nina ,z Historią to jednak jak z większością przedmiotów w szkole ,bo dużo zależy od wykładowcy. Córka miała w ogólniaku Panią która pasjonowała się biologią i potrafiła tą pasję swoim uczniom przekazać. A efektem tej jej pasji są absolwenci medycyny. Moje dzieci zaraziłam miłością do gotowania a teraz w kuchniach zarażaja tym bakcylem również swoje dzieci . Potrzebujemy takich pasjonatów w szkolach i poza nią także dla naszej młodzieży, takich którzy by w sposób niekłamliwy mogli wykładać również i Historię. A nie dowiadywać się potem tu w sieci że nam tak często wciskano kit historyczny. Pozdrawiam serdecznie-;))
OdpowiedzUsuńMaz rację, Uluś. Lubiłam historię w liceum, bo umiała mnie Historyca zarazić... nawet do tego stopnia, że praca pisemna z tego przedmiotu na maturze zajęła pierwsze miejsce. Ale w miarę doroślenia, lepszego lub gorszego rozumienia tego świata, a w tym i dziejów własnej rodziny, plus - konieczne! - obserwowanie kolejnych wojen i wojenek toczących się przecież i aktualnie, zrozumiałam, że ludzkość niczego się nie nauczyła z lekcji historii, że nadal góruje homo politikus, który wszczyna wojny, a potem chowa się w bunkrze, a zwyczajni ludzie cierpią, umierają... takiej historii nie lubię! Nina
UsuńNależymy do rodziny drapieżników Nina. A błędem natury było chyba to ,że Bóg dał nam rozum. Człowiek wprawdzie nazywa to tak ładnie rozsądkiem ,ale niestety przeczy to nauka Historii z czasów przeszłych, i masz rację i tych czasów obecnych przecież także, bo człowiek potrafi swój rozum używać często gęsto, by być bardziej zwierzęcym od najbardziej nawet drapieżnego zwierzęcia.(-;
OdpowiedzUsuń