sobota, 18 lipca 2015

Deportacje, wysiedlenia i wypędzenia jako narzędzie polityki


Na naszych oczach miliony ludzi tracą domy i małe ojczyzny. Jak temu zapobiegać? Jak postępować z imigrantami? Na te pytania próbowali odpowiedzieć uczestnicy I Międzynarodowej konferencji „Europa wobec wyzwań XXI wieku. Deportacje, wysiedlenia i przymusowe migracje jako nieodłączny element konfliktów zbrojnych i wojen współczesnego świata”. Zorganizowanej w ramach Oświęcimskiego Forum Praw Człowieka.
Do rangi gorzkiego symbolu urasta dziś fakt, że właśnie do Polski przybyły pierwsze grupy uchodźców z Krymu. A przecież nie mamy pewności, czy za nimi nie staną następne, znacznie liczniejsze, uciekające przed wojnami, biedą, prześladowaniami politycznymi czy religijnymi – słowami prof. Ireny Lipowicz, Rzecznika Praw Obywatelskich, rozpoczęło się I Oświęcimskie Forum Praw Człowieka.
Zaproszeni przez prezydenta Oświęcimia wybitni fachowcy z Polski i zagranicy, w tym Rosji, Ukrainy, Litwy, Niemiec, Izraela i Szwecji, zastanawiali się nad przyczynami masowych wędrówek ludów w XX i XXI wieku, a przede wszystkim przymusowych wysiedleń i wypędzeń. Próbowali zarazem odpowiedzieć na pytanie, jak Europa – w tym Polska – powinna reagować na rosnącą falę uchodźców, a także przybierającą na sile emigrację ekonomiczną z różnych zakątków świata.
Zdaniem patronującej Forum Ireny Lipowicz, potrzebna jest refleksja i debata na ten temat. Andrzej Zoll, były Rzecznik Praw Obywatelskich i przewodniczący Trybunału Konstytucyjnego, zwrócił uwagę, że taka debata prowadzona w cieniu nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, symbolu podeptania wszelkich praw człowieka, nabiera szczególnego znaczenia i wagi.
Dr Alicja Bartuś, która pod auspicjami prezydenta Oświęcimia zorganizowała Forum, przypomniała, że temat konferencji dotyczy wielu mieszkańców ziemi oświęcimskiej, którzy  stracili domy i dorobek życia w efekcie brutalnych działań dwóch totalitarnych reżimów. W latach 1940-1941 Niemcy wysiedlili kilka tysięcy mieszkańców Oświęcimia i okolicznych wiosek, a ich gospodarstwa wyburzyli. Materiału z rozbiórki domów i stodół  użyli do rozbudowy Auschwitz. - Ci, którzy noszą w sobie traumę utraty domu, są wśród nas – podkreśliła dr Bartuś.
Dr Piotr Setkiewicz z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau uświadomił zebranym, że w wyniku przymusowych wysiedleń oraz migracji, na ziemi oświęcimskiej doszło podczas II wojny oraz po niej, do kilkukrotnej całkowitej wymiany ludności – co jest światowym ewenementem.
Prowadzący dyskusję o „Wieku wypędzeń” dyrektor PMAB, dr Piotr Cywiński, pytał, co zrobiono w świecie, by tragedie się nie powtarzały. Przypomniał, że od I wojny Europa próbowała tworzyć i rozwijać instytucje zapobiegające konfliktom, a po II wojnie – stające w obronie praw człowieka, a mimo to wiek XX był wiekiem zbrodni i okrucieństw, a wiek XXI nie zapowiada się lepiej.
Prof. Andrzej Zoll zauważył, że istniejące dziś instytucje, takie jak Unia Europejska czy Trybunał Praw Człowieka, stanowią gigantyczny postęp w stosunku do tego, co było. Jego zdaniem, Europa zbyt mało zrobiła dla Ukrainy i innych krajów, które po rozpadzie Związku Sowieckiego pozostały na orbicie Moskwy. - Chodzi nie tyle o wsparcie ekonomiczne (choć też), co o pomoc w budowaniu demokratycznych instytucji i państwa prawa – stwierdził prof. Zoll. Jego zdaniem największy błąd Europy polegał na tym, że nie wspierała tego typu dążeń w Rosji – i dziś mamy tego bolesne efekty. Przypomniał, że wychodząca z komunizmu Polska mogła liczyć w tym względzie na pomoc dojrzałych demokracji zachodnich. – Dzisiaj dla Ukrainy, Rosji i innych państw Wschodu to my jesteśmy Zachodem – podkreślił profesor Zoll.
Prof. Mariusz Wołos, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego, postawił tezę, że o wiele łatwiej wyjść z komunizmu krajom, które tkwiły w nim krócej. Zastanawiał się, czy w przypadku Rosji i Ukrainy jest to w ogóle możliwe, tym bardziej, że – jak powiedział jeden z rosyjskich historyków – „Rosja jest krajem o nieobliczalnej PRZESZŁOŚCI”, a co dopiero przyszłości.
Poeta i publicysta Taras Woźniak, redaktor naczelny lwowskiego magazynu „Ji”, w sposób niezwykle jasny i wnikliwy, przedstawił sytuację na Ukrainie. Słuchacze  byli zgodni, że powinno być ono pokazane w polskiej telewizji i opublikowane w prasie, bo było arcymistrzowską lekcją myślenia o kraju i rodakach. Taras Woźniak wskazywał, jak złożone jest to państwo, jak bardzo podzielony naród, jak stereotypowo patrzymy na sąsiadów, począwszy od spraw politycznych i mentalnościowych, po religijne. Takiej wiedzy o Ukrainie próżno szukać u polskich analityków.
Pisarz i poeta Piotr Kępiński, od czterech lat mieszkający w Wilnie, zwrócił uwagę, że część Litwinów lęka się, iż Polska postąpi wobec ich kraju jak dziś Rosja wobec Ukrainy. Przekonywał, że bez elementarnej wiedzy o wspólnej historii i demografii, nie zrozumiemy siebie nawzajem.
Dr Aleksander Gurjanow, rosyjski fizyk i historyk, zasłużony badacz represji Związku Sowieckiego wobec Polaków, pracujący w słynnym, dokumentującym zbrodnie komunistyczne Stowarzyszeniu Memoriał, mówił o deportacji ok. 6 mln osób w okresie rządów Stalina. Jego przyjazd do Polski w obecnej sytuacji był dużym wydarzeniem, a zarazem okazją do zadania wielu ważkich pytań o perspektywy i zagrożenia dla tej grupy Rosjan, której marzy się demokratyzacja Rosji i jej uwolnienie od demonów przeszłości.
Michał Sobelman, rzecznik prasowy ambasady Izraela w Warszawie, wspominał swój los - nastolatka z Sosnowca, który od tzw. wojny sześciodniowej (czerwiec 1967 r.) słyszał, że on i rodzina to nie Polacy, a Żydzi. Po Marcu 1968 r. musieli opuścić Polskę z powodu pochodzenia. Zdaniem Michała Sobelmana, wtedy zakończył się 1000-letni okres obecności Żydów na ziemiach polskich: doszło do sojuszu między władzą komunistyczną a społeczeństwem polskim, a którego celem było wygnanie Żydów z Polski.
Pisarz Musa Czachorowski, rzecznik Muftiego RP, w rozmowie m.in. z mieszkającym od lat w Oświęcimiu niemieckim księdzem Manfredem Deselaersem, zmierzył się z pytaniem, czy Europa winna być chrześcijańska, muzułmańska czy - świecka.
Maciej Zaremba Bielawski, jeden z najwybitniejszych szwedzkich publicystów, autor słynnych „Higienistów”, demaskatorskiej książki o eugenice, która wstrząsnęła Szwecją i Europą, fascynująco opowiedział, jak całkowicie homogeniczny i ksenofobiczny naród przyjął w krótkim czasie wielką masę imigrantów, głównie uchodźców. – Kiedy wyemigrowałem do Szwecji w roku 1969, ludzie na ulicach oglądali się za takimi, jak ja, nie wyglądającymi na prawdziwego Szweda. Dzisiaj około 20%. społeczeństwa szwedzkiego stanowią imigranci i ich dzieci. To tak, jakby w Polsce mieszkało 7 milionów imigrantów! – porównał publicysta. Dodał, że – jak wynika z ostatnich badań – poparcie dla przyjmowania uchodźców wcale w Szwecji nie maleje; przeciwnie – rośnie wraz z liczbą uchodźców. Ćwierć wieku temu sprzeciwiało się temu 50% społeczeństwa, a dzisiaj tylko 30%.
To szok, bo na podstawie medialnych doniesień mogłoby się wydawać, że nasila się ksenofobia– skomentował red. Zaremba. Zastrzegł przy tym, że Polska – wzorem całej zachodniej Europy – też będzie się musiała otworzyć na imigrantów. I to dla własnego dobra. – Perspektywy demograficzne są takie, że dosłownie za kilkanaście lat nie będzie miał kto Polakom zmieniać pampersów na starość i płacić na ZUS – mówił obrazowo autor „Higienistów”.
Gabriela Lesser, wieloletnia korespondentka niemieckich mediów w Polsce, wyjaśniła, dlaczego polityka wielokulturowości (multi-kulti), mimo kryzysu i oficjalnego ogłoszenia jej fiaska przez polityków, jednak się sprawdza. – Wymaga ona licznych poprawek, modyfikacji. Chodzi o to, by różne grupy społeczne żyły razem, a nie obok siebie, by nie powstawały etniczne, religijne, czy kulturowe getta. Musimy też wspierać imigrantów w adaptacji do nowych warunków życia, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i mentalnym, psychologicznym, bo dla wielu cudzoziemców pierwszy kontakt z odmienną europejską kulturą i obyczajowością wywołuje wstrząs – podkreśliła dziennikarka. Zwróciła przy tym uwagę, że  określenie „Niemiec” nie ma zabarwienia etnicznego. –To po prostu ktoś, kto ma niemiecki paszport. A otrzymuje go ten, kto odpowiednio długo w Niemczech mieszka, płaci podatki i zda test z historii oraz języka – wyjaśniła red. Lesser.
Świadczy o tym choćby olbrzymia fala emigracji. Wielu, zwłaszcza młodych i ambitnych ludzi, deklaruje chęć opuszczenia Polski przy najbliższej okazji. Co gorsza, bardzo wielu wyjeżdża – przyznał gospodarz Forum Janusz Chwierut, p.f. prezydenta miasta. Jego zdaniem, wszyscy powinniśmy zadbać o to, by Polska była atrakcyjnym krajem, a jednocześnie – by powstał atrakcyjny model Polaka. Z badań wynika bowiem, że wielu emigrantów nie chce wracać do Polski nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale i kulturowych.
– Na podstawie prostych porównań z Zachodem uważają Polskę za kraj zamknięty, zaściankowy, patologiczne zapatrzony w przeszłość, budujący swą tożsamość na bitwach sprzed wielu wieków, przegranych wojnach i powstaniach  – komentował red. Krzemiński. Dodał przy tym, że od  czasu nastania światowego kryzysu ekonomicznego we wszystkich krajach Europy nasiliły się tendencje i ruchy nacjonalistyczne, ksenofobiczne. Od nas zależy, czy Polska podąży tą utartą ścieżką, wiodącą do kolejnej katastrofy, czy też spojrzy w przyszłość – i „będzie potrafiła śnić europejski sen”, odmienny od „amerykańskiego snu”, a także – od „snu Putina”.
Świat jest dziś zupełnie inaczej urządzony. Stoimy u progu wielkiej imigracji, stajemy się krajem zamożnym i nieuchronnie cudzoziemcy do nas ściągną. Są nam zresztą bardzo potrzebni – mówił dziennikarz „Polityki”.
Dr Joanna Talewicz-Kwiatkowska ze Stowarzyszenia Romów zauważyła, że polscy obywatele chętnie korzystają z dobrodziejstwa otwartości innych krajów,  a kiedy inni przyjeżdżają do nas – mamy problem. – Prawo jest u nas takie, jak w innych dojrzałych demokracjach europejskich, ale mentalnie wiele nas od nich dzieli. Większość z nas akceptuje innych pod warunkiem, że są… tacy sami jak my – zwróciła uwagę ekspertka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz